poniedziałek, 23 listopada 2015

Sport całą dobę ;)

   Zachciało mi się ostatnio obejrzeć coś więcej niż tylko naszą reprezentację i mecze z naszego podwórka piłki kopanej. Zacząłem od spotkania Polska - Mołdawia w rugby. W sumie zachęciły mnie do tego posty na 'twarzoksiążce' jednego z moich znajomych. Mecz był fajny, chociaż momentami nie wiedziałem o co chodzi. Ale jak przystało na prawdziwego Polaka znam się na każdym sporcie... W sumie na wszystkim się znam i jestem bohaterem w swoim domu, tylko w kolorach typu 'magenta' jestem słaby. ;)
Wracając do sportu. Mecz rugbystów rewelacja. Walka, serce, zaangażowanie i emocje do samego końca. Fajnie, że teraz nie trzeba pisać tekstów typu: 'szkoda, że nasi kopacze tak nie walczą' albo 'nożni mogli by się od nich uczyć'. Jak wiemy teraz także i nasi piłkarze nożni pokazują klasę na boisku. Kto nie oglądał może żałować. W ostatnich sekundach nasza obrona i sędzia spotkania uratowali wynik. ;)

   Chcąc pozostać w podobnej tematyce poczekałem sobie dziś w nocy na meczyk NFL Arizona Cardinals - Cincinnati Bengals. Kurcze fajny i widowiskowy meczyk mi się trafił. Oczywiście komentarz 'hamerykański' bo taki stream znalazłem. Kilka fajnych akcji, dalekie podania, komentatorzy piali z zachwytu po świetnym comebacku Bengalsów. Od wyniku 28-14 dla Cardinals dominowali zawodnicy z Cincinnati. 31-31 na minutę przed końcem spotkania i piłka dla gospodarzy. I tutaj kolejna dobra akcja, rozgrywający rzuca do Fitzgeralda, a ten już po raz n-ty łapie ją na 32 jardzie przybliżając ekipę Cardinals do pola punktowego rywali i mamy 30 sekund do końca meczu. Catanzaro dobrze przymierzył z podanej wcześniej odległości i zapewnił na sekundę przed końcem spotkania zwycięstwo 34-31 swojej drużynie!
   Na uwagę w tym sezonie zasługuje postawa dwóch ekip. W konferencji amerykańskiej niepokonani są triumfatorzy z ostatniego sezonu czyli New England Patriots. W konferencji krajowej natomiast bez porażki utrzymuje się ekipa Carolina Panthers. Zostało już tylko 6 kolejek do końca fazy zasadniczej i powoli zaczyna się robić ciekawie w środku tabel obu konferencji. Kto awansuje do fazy play-off? O tym przekonamy się przed sylwestrem. Później cały styczeń będzie trwała rywalizacja o dostanie się do finału. A mecz o Super Bowl odbędzie się jak zwykle na samym początku lutego. W ostatnich latach na tym największym show występowały takie sławy jak Madonna, Beyonce czy Bruno Mars. Kogo będziemy mogli podziwiać sportowo i muzycznie tym razem? Macie jakieś typy? Według mnie finał będzie New England Patriots - Arizona Cardinals ;)

   Dalej w USA popularny jest hokej. Oglądałem pojedynek pomiędzy Boston Bruins, a San Jose Sharks. Nie pytajcie się dlaczego akurat ten... Akurat te drużyny znam jeszcze z gry w NHL 98 ;) Poza tym cicho sympatyzuję z Rekinami bo jednego znam ;) Co do meczu... Byłem śpiący bo dla nas to już pora nocna ;) Ale pierwsza tercja szybko mnie rozbudziła i nabrałem apetytu żeby obejrzeć mecz do końca. Już w 42 sekundzie meczu Pavelski z drużyny Rekinów umieścił krążek w bramce. Później do głosu doszli gospodarze i już po 12 minutach gry wyszli na prowadzenie po bramkach Randella i Marchanda. Jednak na pierwszą przerwę zawodnicy schodzili z wynikiem remisowym. Strzelał Martin, a Fin Joonas Donskoi delikatnie zmienił tor lotu krążka, który wpadł w samo okienko bramki strzeżonej przez rodaka Donskoia - Tuukkę Raska. W tej części gry kilkakrotnie dobrze interweniował Martin Jones z zespołu San Jose Sharks, a raz nawet komentatorzy krzyknęli, że to już interwencja wieczoru ;)
Druga tercja była równie interesująca i równie szybko się zaczęła bramką. Tym razem Bruins rozpoczęli strzelanie, a mianowicie Loui Eriksson strzałem przy krótkim słupku. Później jednak do głosu doszli Sharks i 'mikrofonu' nie oddali do końcowej syreny oznaczającej koniec drugiej tercji. Bramki dla ekipy z San Jose strzelali Karlsson, Marleau i Thornton. Trzecia część spotkania była dla mnie już niestety do zobaczenia tylko w skrótach bo zasnąłem w przerwie :P Ale przegapiłem tylko jedną bramkę autorstwa Bergerona i strzał w poprzeczkę. Obie akcje w wykonaniu Boston Bruins ;) Man of the match dla mnie to Martin Jones broniący w drużynie gości. Kolejną ciekawostką może być to, że po meczu dzisiejszej nocy Columbus Blue Jackets - San Jose Sharks zakończonym wynikiem 3-5, Rekiny wracają do siebie po 6 wygranych spotkaniach z rzędu granych na wyjeździe. Natomiast Patrick Marleau (ikona San Jose Sharks, gra tam od 1997 roku) w tym meczu miał bardzo osobliwy jubileusz, a mianowicie po zdobyciu bramki dobił do granicy 1000 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej w karierze ;) Po meczu z Bruins miał 999.

    NBA to kolejna liga zza oceanu, którą niedawno oglądałem. Spotkania tej najlepszej ligi koszykówki oglądam zdecydowanie częściej niż tamtych wcześniejszych dyscyplin. Spotkanie w Clevland pomiędzy Kawalerzystami, a Atlanta Hawks wydawało mi się najciekawszym z tych, które miałem do wyboru. Po pierwsze drużyny na równym poziomie, a po drugie finaliści konferencji z ostatniego sezonu. Włączyłem się na streamie do meczu trochę spóźniony już w drugiej części gry. Okazało się, że goście grają już bez trenera, który został wyrzucony przez sędziego na trybuny. U nas pewnie by się poniosło po hali 'Drukarze! Drukarze!', a tam nic. Spotkanie spokojne. Gospodarze prowadzeni przez LeBrona Jamesa wygrali 109 - 97 i to by było w sumie tyle co można by napisać o tym meczu. Natomiast zachwyty nie milkną nad grą Golden State Warriors! Ekipa z Oakland, okolic San Francisco, śrubuje bilans spotkań bez porażki. Aktualnie wynosi on 15-0! Jest to wyrównanie rekordu meczów bez porażki na początku sezonu. W sezonie 1993/1994 takiego wyczynu dokonali koszykarze Houston Rockets. W ten czwartek we własnej hali Oracle Arena podejmować będą Los Angeles Lakers i wątpię w to by Warriors nie pokonali Jeziorowców biorąc pod uwagę aktualną formę obu ekip. Ostatnie spotkanie pomiędzy tymi ekipami to pogrom. 136 - 97 dla Golden State Warriors w dodatku grali w LA. Ale to jest sport i może się wszystko wydarzyć ;)

Rozpoczął się też sezon skoków narciarskich, ale nie widziałem bo robota była... C'est la vie.
Wygrał Andre Tande, Stoch poza pierwszą dziesiątką, a reszta naszych reprezentantów chyba jeszcze na wakacjach ;)

Na koniec piłka nożna.
Widziałem w niedzielę mecz Wisła Płock - Zagłębie Sosnowiec. Po meczu ciekawie było poza stadionem bo dosyć spora ekipa z Warszawy wsparła kibiców z Sosnowca. Ale chyba ciekawiej było na stadionie ;)
Oprawa kibiców obu drużyn zasługiwała na oklaski tak samo jak gra obu ekip. Już w 2 minucie spotkania po szybkiej akcji Zagłębia Jakub Arak oddaje mocny strzał. Piłka ląduje na poprzeczce i wychodzi w boisko. Wiślacy szybko odpowiadają bardzo dobrą akcją. W końcówce szóstej minuty meczu dośrodkowuje Stefańczyk w stronę Lebedyńskiego, ten jednak upada w polu karnym. Na szczęście za jego plecami jakimś cudem znajduje się Arkadiusz Reca i pakuje piłkę do siatki. Później tak mniej więcej do 35 minuty Wisła miała jeszcze kilka dobrych okazji. Między innymi dwa strzały Ilieva i strzał Piotrowskiego. Dalej do głosu doszło Zagłębie i pierwsza groźna akcja miała miejsce w 43 minucie po mocnym dośrodkowaniu Sierczyńskiego Kiełpin jeszcze piłkę wyłapał. W doliczonym czasie gry niestety strzał Fonfary przepuścił. Wszystko zaczęło się od straty piłki przez Mrozińskiego, który już w 20 minucie musiał wejść za kontuzjowanego Cezarego Stefańczyka. Piłkę przejął dobrze dysponowany w tym dniu Jakub Arak, szybko zagrał ją na wolne pole do wychodzącego Grzegorza Fonfary i ten umieścił piłkę w lewym rogu bramki Wisły.
Druga połowa ledwo zdążyła się rozpocząć, a Wisła już odzyskała prowadzenie! Strzelenie bramki na 2-1 zajęło Nafciarzom 33 sekundy ;) Dobre dośrodkowanie Piotra Mrozińskiego na bramkę zamienił 'Miki"Lebedyński. Później Damian Piotrowski zrobił taki wiatr na prawym skrzydle, że Ninković nie wiedział gdzie jest. Czy na boisku w Płocku czy może na planie teledysku Lambada, bo po jednym z dryblingów Piotrowskiego położył się na murawie jakby padał na plażę Copacabany ;) Niestety nie przyniosło to żadnego efektu bramkowego. Następnie było sporo walki w środku pola. Kilka groźnych strzałów Matusiaka i dobrych interwencji Seweryna Kiełpina. Nadeszła 80 minuta i głupi faul Matusiaka na Ilievie praktycznie przy samej chorągiewce oznaczającej narożnik boiska. Potem dośrodkowanie Mrozińskiego na głowę Piotrka Wlazło i gol na 3-1. Wisła jest liderem 1 ligi i nim pozostanie już na pewno do wiosny!!! Za tydzień jedziemy do Gdyni powalczyć o kolejne 3 punkty i żeby odskoczyć Arce w tabeli ;)

   Jubilo Iwata awansowała właśnie do najwyższej klasy rozgrywkowej. Wspominam o tym z jednego powodu. Właśnie w tym klubie gra (faktycznie gra) jeden z zawodników wcześniej występujący w Wiśle Płock. Krzysiek Kamiński - gratuluję ;)

   A co do reprezentacji, o której już pisałem na początku... To jak grała nasza reprezentacja wiedzą wszyscy. Jakie wyniki osiągała też wszyscy wiedzą. O tym jak trener Nawałka zmienił oblicze naszej kadry, jak odczarował Milika, jak wprowadził Kapustkę na salony, jak działa ta filozofia na Roberta, że przy nim odrodził się Glik, że kadra super gra w ustawieniu z dwoma napastnikami to już też wiemy bo wszyscy to napisali. Więc ja nie będę tematu drążył. Temat reprezentacji zakończę słowami piosenki T. Love i Muńka Staszczyka "Jest super! Jest super! Więc o co ci chodzi?". Wierzmy w Polaków :)

P.S ostatnio trochę na fali reklam Nadala, Ronaldo (tego właściwego) i  Neymara postanowiliśmy pograć w pokera ;) razem z Ilonką, Krzyśkiem i Markiem będziemy niedługo bogaci. Jeszcze parę wieczorów przy piwku i na bank będziemy bogaci :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz